Szczecińskie hydrobusy były małymi statkami pasażerskimi przewożącymi szczecinian według rozkładów jazdy. Nie stanowiły jednak własności żeglugi szczecińskiej lecz ... Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Na pomysł uruchomienia trakcji hydrobusowej wpadł ówczesny dyrektor MPK , Zygmunt Klonek. W grudniu 1958 roku delegacja ze Szczecina odwiedziła Węgierską Republikę Ludową.
Ponieważ stałam się właśnie szczęśliwą posiadaczką zakupionych przez przypadek planów szczecińskiego tramwaju wodnego „Margitka", przypomniałam sobie o tekście, który popełniłam kiedyś na potrzeby lokalnego magazynu, a który jakiś czas później zagościł na stronach „Sediny". Wielka szkoda, ze Sedina nie zwróciła się bezpośrednio do mnie, bo z chęcią przekazałabym im pełną wersję tekstu. Od dawnej redakcji otrzymali wersję kilkukrotnie krótszą od oryginału, okrojoną o to wszystko, co groziło nadmiarowym zużyciem tak cennego w druku miejsca.
Postanowiłam odświeżyć tę historię, bo do dzisiaj wydaje mi się zabawna i ujmująca. Zebrałam więc w całość treść z Sediny i kilka luźnych materiałów które udało mi się odnaleźć, starając się złożyć tę historię na nowo. Niestety, pełna wersja przepadła w pomrokach dziejów.
Przedstawiam wam więc historię dwóch szczecińskich hydrobusów – nietypowych, ale niegdyś uwielbianych przez szczecinian środków komunikacji. Oczywiście wspomniane wcześniej plany załączę do tekstu, kiedy tylko Poczta Polska pofatyguje się z ich dostarczeniem...
Szczecińskie hydrobusy były małymi statkami pasażerskimi przewożącymi szczecinian według rozkładów jazdy. Nie stanowiły jednak własności żeglugi szczecińskiej lecz ... Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Na pomysł uruchomienia trakcji hydrobusowej wpadł ówczesny dyrektor MPK , Zygmunt Klonek. W grudniu 1958 roku delegacja ze Szczecina odwiedziła Węgierską Republikę Ludową. Efektem wizyty było zamówienie na 2 hydrobusy, nazwane „Juliszka" i „Margitka". Budowa jednostek nadzorowana była przez Polski Rejestr Statków tak , aby były one przystosowane do żeglugi w lokalnych warunkach.
Hydronalinium i silniki Ikarusa
Próbne rejsy wykonano na Dunaju. Hydrobusy przeszły testy znakomicie , rozwijając zawrotną prędkość 20 km/h i wykazując się dobrą zwrotnością. Jerzy Kotlarski , nadzorujący budowę z ramienia PRS wspominał później , że jak na swoje czasy obie jednostki wykonane były niezwykle nowocześnie; do ich budowy użyto stopu aluminium, magnezu i manganu a zamontowane w nich silniki były odpowiednikami silników autobusowych używanych w węgierskich mavagach, poprzednikach późniejszych ikarusów.
Gdy wiosną 1960 roku sprowadzono hydrobusy do Szczecina, żegluga szczecińska złożyła protest nie mogąc pogodzić się z faktem, że obsługą połączeń wodnych zawiaduje MPK. Konflikt ten miał być w przyszłości przyczyną niejednego problemu, a ostatecznie doprowadzić do końca historii tramwajów wodnych. Opiekę nad hydrobusami powierzono Wacławowi Szydłowskiemu, młodemu kierownikowi zajezdni autobusowej, który nie mając wówczas pojęcia o okrętownictwie postanowił zapisać się do Technikum Budowy Okrętów.
Główny przystanek powstał przy moście Długim, gdzie z trzech starych wagonów tramwajowych stworzono zajezdnię , poczekalnię dla pasażerów, bufet oraz kasę wraz z biurem.
Aby zwodować jeden z hydrobusów konieczne okazało się zamknięcie Mostu Długiego, oraz... zdjęcie trakcji tramwajowej. Istnieją pewne niezgodności w relacjach dotyczących tego, jak oba hydrobusy dostały się do Szczecina. Jedna z wersji mówi o tym, że „Margitka" została zwodowana na kanale Gliwickim, skąd „o własnych siłach: dostała się do Szczecina. Za tą wersją przemawiają zdjęcia wykonane w Skoczowie oraz dokumentacja Polskiej Kroniki Filmowej. Zaprzecza temu jednak Wacław Szydłowski, którego zdaniem „Margitka" została do szczecina przywieziona na specjalnej lawecie – najbardziej prawdopodobna pozostaje jednak wersja, że na lawecie sprowadzona została „Juliszka".
Do Dąbia za 5,40
Hydrobusy cieszyły się wśród Szczecinian niezwykłą popularnością. Podczas jednego rejsu tramwaj wodny był w stanie pomieścić do 200 osób, a pomimo tego zdarzało się, że wszyscy chętni nie mieścili się na jego pokładzie.
Na liniach regularnych kursowały do portu (nabrzeże Ewa) oraz do stoczni Parnica i centrali CPN. Na trasach turystycznych kursowały przede wszystkim po porcie płynąc także do Dąbia , Lubczyny, Inoujścia, Mileńska oraz okolic Jeziora Szmaragdowego. Kurs do Dąbia kosztował 5 zł 40 groszy a do Lubczyny 6 zł. Tramwaje wodne kursowały regularnie od wiosny do późnej jesieni na zimę trafiając na przeglądy. Zdarzało się jednak , że z powodu dużej popularności kursowały aż do Bożego Narodzenia.
Popularność hydrobusów sprawiła, że dyrekcja MPK zaczęła snuć ambitne plany – zamówiono kolejną jednostkę, a docelowo „flota" tramwajowa miała ich liczyć aż sześć. Dyrektor MPK planował także zamówienie motorówek, które miały pełnić rolę „hydrotaxi". Niestety, ambitne plany spełzły na niczym, ponieważ okazało się, ze na ich zrealizowania brakuje pieniędzy.
Zazdrosne żony, pomarańczowe akcenty i inne anegdoty...
Tramwaje wodne kursowały ku uciesze mieszkańców stając się przyczyną licznych anegdot. Szczególnie ciekawe historie wiązały sie z kursami do Lubczyny gdzie na nabrzeżu funkcjonowała restauracja „Perełka" zwana „jaskinią rozpusty". Plotka głosiła , że tramwajami wodnymi przyjeżdżali tam panowie ze swoimi kochankami aby spędzić upojnie noc na zabawie i grze w brydża. Na nabrzeżu widywano ponoć zazdrosne żony poszukujące swoich wiarołomnych mężów.
W pamięci szczecinian zapisał się też list opublikowany na łamach „Kuriera" w maju 1963 roku kiedy to po przemalowaniu hydrobusów jeden z czytelników dobitnie wyraził swoje niezadowolenie ze zmiany kolorystyki wodnych tramwajów. O ile bowiem wszystkie statki pasażerskie na świecie malowano na kolor biały, o tyle dyrekcja MPK zdecydowała się na kolor biało-niebieski z pomarańczowymi akcentami. Protest czytelnika miał następującą treść: „Przypomina Pan sobie zapewne to straszliwe widmo niebiesko-szare snujące się w zeszłym roku po porcie, straszące ludzi i ryby powodujące, że najstarsi marynarze dostawali torsji a dzieci i dorośli płakali. Może mógłby Pan spowodować żeby nasze statki wycieczkowe pomalowano na biało, żadna droga nie będzie zła, przekupstwo, kumoterstwo lub poprzez bufet. Prawda? Płacę połowę". Szczęśliwie dyrekcja MPK podjęła przytomną decyzję o przywróceniu statkom białego koloru jeszcze przed opublikowaniem pamiętnego listu ...
Krótka historia hydrobusów
Niestety , choć tramwaje wodne cieszyły się dużą popularnością to w lipcu 1963 roku na podstawie uchwały Miejskiej Rady Narodowej w związku z ustawicznymi protestami przedsiębiorstw żeglugowych przekazano je odpłatnie pod nadzór żegludze szczecińskiej, która chciała się pozbyć „niezdrowej konkurencji". Ilość kursów zmniejszała się stopniowo a z czasem hydrobusy przestały kursować na zasadzie miejskiej komunikacji.
„Margitka" pływała jeszcze do roku 1970, aby ostatecznie z powodu braku pieniędzy na remont została wyłączona z użycia. Rok później została przetransportowana do Kruszwicy, gdzie przeszła generalny remont. Co ciekawe, przemianowana na „Rusałkę" pływa ona po jeziorze Gopło po dziś dzień...